Janko Walski Janko Walski
560
BLOG

Putin napotkał opór. Cz. II

Janko Walski Janko Walski Polityka Obserwuj notkę 3

Najłatwiej poszło z "najweselszym barkiem" obozu socjalistycznego, z Polską. Gdy Putin wchodził na scenę polityczną, Resortowi akurat radośnie zarzynali medialnie rząd AWS, który po wyjściu z koalicji Unii Wolności (sic!) w niedostatecznym stopniu okazał się sterowalny. W dodatku wprowadził reformy, które, gdyby mogły być wdrażane i rozwijane zgodnie z programem, wzmocniłyby Polskę. Mogliśmy poznać skuteczność totalnej, zróżnicowanej targetowo nagonki medialnej, która stała się wzorem dla późniejszych: poparcie dla AWSu spadło do zera.


Do władzy powrócili jawni kolaboranci z SLD i PSL. Reform Buzka nie cofnęli, zrobili coś znacznie gorszego: popsuli je. Reelekcja moczymordy Kwaśniewskiego namaszczonego na następcę genseka jeszcze przez Breżniewa dopełniła obraz otumanienia Polaków przez media. Wszystko szło po myśli Putina, dopóki wojna o kasę i wpływy dwóch resortowych mafii, jawnej i niejawnej, zwana "aferą Rywina" nie zmiotła jednych i drugich kolaborantów ze sceny politycznej, odsłaniając bezmiar korupcji, przekrętów, nepotyzm, powiązania ze światem przestępczym i z... rosyjskimi służbami. Jednakże, nim jeszcze kurz opadł, dawny sowiecki agent, gen. Czempiński rozpoczął montowanie kolejnej atrapy UBekisanu pod roboczym tytułem Platforma Obywatelska. Kleił ją z pozostających w cieniu wojny mafii odwodów jawnych kolaborantów (Olechowski) i niejawnych (Tusk). Mało kto, jeśli ktokolwiek, dostrzegał resortowe kulisy tej operacji. Dało się w nią wciągnąć wielu przyzwoitych ludzi, którym PO jawiła się jako nowa jakość na polskiej scenie politycznej. Złudzenie wzmacniał Maciej Płażyński pozyskany tuż przed kampanią wyborczą dla PO jako "trzeci filar". Prawdopodobnie za późno o "trzecim filarze" pomyślano, bo PO wybory przegrała z Prawem i Sprawiedliwością., którego wyborców miał przyciągnąć Płażyński.

W kolejnej rundzie zwycięzcom wyborów wepchnięto w gardło populistyczne szczury kontrolowane przez UBekistan - LPR i Samoobronę i uruchomiono ponownie sprawdzoną w rozgromieniu AWS machinę medialnej nagonki z wykorzystaniem nieustających prowokacji szczurów i ulokowanych w PiSie śpiochów. Determinacja i tempo likwidacji WSI - zinstytucjonalizowanej agentury rosyjskiej, uruchomiły pełną mobilizację UBekistanu. Widząc skuteczność PiS w walce z patologiami, zaaranżowano starannie korupcyjny skandal z wicepremierem Lepperem w roli głównej, który do tej roli idealnie nadawał się. Było jasne, że korupcji nie przepuści nowo powstałe Centralne Biuro Antykorupcyjne wzorowane na zachodnich rozwiązaniach, stworzone i prowadzone przez rzadki u nas okaz państwowca, człowieka kryształowego, całkowicie oddanego Polsce, Mariusza Kamińskiego. Na wynik tych wielopoziomowych o różnym natężeniu, agresywności i perfidii działań nie trzeba było długo czekać. Postawienie zarzutów wicepremierowi musiało skończyć się rozpadem koalicji i przedwczesnymi wyborami, zaledwie po dwóch latach rządów pełnych sztucznie wywoływanej przez UBekistan szarpaniny i towarzyszącemu jej jazgotowi Resortowych w mediach.

Trzecia runda należała już do UBekistanu. Rozpoczęła się grubą ubecką prowokacją pod ochroną świeżo upieczonego marszałka Komorowskiego, a może nawet i z jego inspiracji, której celem była kompromitacja Komisji Likwidacyjnej WSI i w dalszej kolejności przywrócenie jej agentów na newralgiczne dla bezpieczeństwa państwa pozycje. Rozkręcona machina dyskredytacji PiSu nie została zatrzymana. Jej głównym celem uczyniono CBA Kamińskiego, które zdążyło zarejestrować i rozpracowywało szereg przestępczych uwikłań ludzi z pierwszych stron gazet w tym Kwaśniewskiego i jego otoczenia, oraz z najbliższego otoczenia Tuska i Komorowskiego. Największe działa wytoczono przeciwko prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Uruchomiono przemysł pogardy i seanse nienawiści mimo braku najmniejszych przesłanek czy choćby pretekstów. Jakże aktualne stały się gorzkie słowa marszałka Piłsudskiego sprzed prawie wieku:

"Zapluty, potworny karzeł na krzywych nóżkach, wypluwający swoją brudną duszę, opluwający mnie zewsząd, nieszczędzący niczego, co szczędzić trzeba - rodziny, stosunków, bliskich mi ludzi, śledzący moje kroki, robiący małpie grymasy, przekształcający każdą myśl odwrotnie - ten potworny karzeł pełzał za mną, jak nieodłączny druh, ubrany w chorągiewki różnych typów i kolorów - to obcego, to swego państwa, krzyczący frazesy, wykrzywiający potworną gębę, wymyślający jakieś niesłychane historie, ten karzeł był moim nieodstępnym druhem, niedostępnym towarzyszem doli i niedoli, szczęścia i nieszczęścia, zwycięstwa i klęski".

Potworny karzeł prześladował Piłsudskiego wszędzie, ale nie był dominujący, wydobywający się z niemal każdego zakamarka przestrzeni publicznej, nie był to przekaz odbijający się niekończącym się echem wśród  milionów Zdezorientowanych przez Resortowych. O tym jak skuteczny okazał się przemysł pogardy, świadczy reakcja na prowokację Putina w czasie drugiej wizyty Prezydenta w Gruzji, która demaskowała przed światem łamanie przez Putina porozumienia zawartego z UE w sprawie Gruzji. Odbiór tego dramatycznego wydarzenia najlepiej oddają słowa Komorowskiego: "Jaka wizyta, taki zamach, bo z 30 metrów nie trafić w samochód to trzeba ślepego snajpera." Donośny rechot lemingów nie pozostawiał wątpliwości co do  stanu ich umysłów.

To właśnie ten rechot przechylił szalę w kierunku ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej elity niepodległościowej przez Putina. Ten rechot zapowiadał, że bezkarnie będą mogły paść słowa "nic się nie stało", że oficjalne kłamstwa łatwo się przyjmą, że możliwe będzie obarczanie ofiar winą, a nawet bezczeszczenie ich ciał, że będzie pod krzyżem bal Tarasa i ubaw po pachy przy "zimnym Lechu" by dać odpór... modlącym się pod krzyżem smoleńskim na Krakowskim Przedmieściu. Okrągła rocznica ludobójstwa dokonanego przez siepaczy Stalina po zagarnięciu połowy Polski w pakcie z Hitlerem była ku temu doskonałą okazją z dwóch powodów. Po pierwsze z góry wiadomo było, że ściągną na uroczystość wszyscy, którzy imperialnym ciągotom Putina przeszkadzają najbardziej. Po drugie, zamach Rosjan w rocznicę ludobójstwa dokonanego przez Rosjan nie mieści się w głowie normalnego człowieka. Większość wyznawców pancernej brzozy nie sięga po dostępne materiały podważające oficjalną wersję właśnie z tego powodu: "to się nie mieści w głowie". Nie dopuszczają do siebie oczywistej myśli, że każda zbrodnia, jeśli nie jest popełniana w afekcie, planowana jest w taki sposób, by przypadkowemu obserwatorowi nie mieściła się w głowie. Od inteligencji tylko mordercy i jego inwencji zależy, jak skuteczny okaże się kamuflaż, bo przecież nie od hamulców moralnych. Morderca hamulców takich nie ma z definicji.

Od gruzińskiego testu lemigów szympansy Putina miały siedemnaście miesięcy na przygotowanie mordu. Remont samolotu, rozdzielenie wizyt, postawienie idioty na czele BOR, oddelegowanie do Smoleńska rosyjskiego agenta do przygotowania wizyty, wmanewrowanie w podróż jednym samolotem parlamentarzystów, dowódców wojsk, Prezydenta, wysokich urzędników państwowych, największych polskich bohaterów z przedstawicielami rodzin katyńskich i osobami tak zasłużonymi dla Polski jak Anna Walentynowicz na czele, to tylko część tych przygotowań.

W czwartej rundzie przestaliśmy istnieć. Zamiast elit mamy Imperium Otumańskie chodzących z GW pod pachą lub w kasku z  TVNu i rosnące w miarę odkrywania przez Zespół Macierewicza zatrważających faktów, zastępy uwikłanych w mord smoleński z kręgów rządzących, ze służb, z komisji badających przyczyny katastrofy, prokuratorów, śledczych, sędziów, posłów i senatorów PO/PSL/SLD blokujących powołanie międzynarodowej komisji, przede wszystkim zaś ludzi mediów szerzących kłamstwa i "ekspertów" fałszujących badania lub wspierających swoim autorytetem ewidentne kłamstwa.

Agentura rosyjska powróciła na newralgiczne dla bezpieczeństwa Polski pozycje. Trwa polowanie z nagonką na walczących o wolną Polskę i tropiących patologie i zbrodnie tak kryształowych ludzi jak Antoni Macierewicz czy Mariusz Kamiński, z mediów elektronicznych tych o największych widowniach nie wydobywa się już ani jedno prawdziwe zdanie o tym co się dzieje w Polsce. Klientyzm i korupcja karmią postępującą demoralizację, następuje rozkład państwa, niebezpiecznie zbliża się widmo bankructwa. Rezygnacja z prowadzenia własnej polityki i brak armii czyni z nas bezwolną masą, którą każdy może wydoić i sprzedać następnemu za butelkę wódki.
 

Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne, które w PRLu musiały mieć ochronę armii czerwonej, aparatu partyjnego, milicji, SB i WSW, potężnej sieci tajnych współpracowników. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, cele polityczne agresywnego imperializmu Kremla bez wsparcia rozbudowanego do przecinków w zdaniach aparatu cenzorskiego. Elity III RP nienawidzą elit przeciwstawiających się im tak samo jak pryszczaci w czasach stalinowskich nienawidzili żołnierzy wyklętych. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne co PRL znacznie lepiej. W PRLu nie stawiano pomników hordom bolszewickim z 1920 roku, ze szkół nie rugowano Mickiewicza, pod koniec nie wsadzano do więzienia na 8 miesięcy kogoś kto powiedział, że rządzący są głupi, nie prowadzono frontalnej wojny z polską tradycją i Kościołem, nie zwalczano w sposób jawny tego wszystkiego co buduje poczucie tożsamości narodowej i co daje poczucie dumy Polakom, nie niszczono na taką skalę oświaty i kultury. Nie zlikwidowano polskiego wojska. Podobnie jak dzisiaj starano się przykrywać wasalne relacje, uzależnienie i wyzysk, dobrosąsiedzkimi relacjami, sympatią do Rosji, słowiańską wspólnotą. Łatwiej było ukryć uprzywilejowanie, korupcję i inne właściwe dla systemu neokolonialnego patologie, ale też możliwości w tym względzie z powodu organicznej  niewydolności systemu były bardzo ograniczone.  W żadnym momencie, nawet w czasie stalinowskiej nocy, nie odważono się zabić, w biały dzień, zbiorowo, na oczach całego świata, przywódców tych, którzy na to wszystko się nie godzą. "Nic się nie stało" w chwilę po tragedii smoleńskiej usłyszały elity III RP od swojego najwyższego kapłana. Dlaczego tak się porobiło? "Budowa państwa opartego na aparacie wywodzącym się z PZPR i SB była możliwa tylko pod warunkiem stworzenia gigantycznego systemu kłamstwa. Kłamstwa, w którym agenci komunistycznej bezpieki są bohaterami opozycji, partyjni nadzorcy i niszczyciele polskiej nauki – wybitnymi twórcami, a zwykli tchórze i złodzieje – moralnymi autorytetami" (Antoni Macierewicz - "Najdłuższa walka nowoczesnej Europy")

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka